Ucałuj – taką prośbą kończy Pani wstęp do
Ptaka w tak-taku. Pewnie dlatego nie
umiem tego czytać inaczej niż jako poematu miłosnego, poetyckiego listu do
kochanka. Może jeszcze z powodu rozsypanych tu i ówdzie „rekwizytów”
konwencjonalnie przynależnych poezji erotycznej – a to księżyc, a to noc, bal,
czerwony kwiat, jabłko, wino, grzech – choć tu zupełnie nietypowo użytych, więc
też nie zawsze widocznych w pierwszej lekturze. Ale są. Jest to też testament –
chyba nie tylko dla syna. Więc Eros i Tanatos w kolejnej odsłonie.
Lubię czytać te wiersze, i wcześniejsze,
jako mistyczną poezję, oblubieńczą, gdzie to, co duchowe, święte, doświadczane
jest poprzez cielesne, łączy się z tym, co erotyczne. Intryguje mnie zwłaszcza
połączenie wysokiego w gruncie tematu – doświadczenia religijnego (czyż nie?) –
z niskim językiem, nie stroniącym od obsceny. To wydaje mi się bardzo świeże,
nowoczesne, żywe. Pewnie trzeba by to nazwać chwytem artystycznym, ale trudno
jest mi pozbyć się wrażenia, że w samym tym określeniu jest coś z wyrachowania,
w każdym razie nie umiem uniknąć tego negatywnego odcienia, dlatego niechętnie
i ostrożnie używam jednak powyższego sformułowania.
Kiedy czytam: tysiąc i jedną noc/ nie
spałam (…), to widzę współczesną kobietę pochyloną nad klawiaturą
komputera, zmagającą się z zapisywaniem swojego doświadczenia, dramatu życia, która
wiersze wskrzeszała/ z martwych/ co czwarty/ grzechu warty/
reszta bękarty. Jest noc – która to
już z rzędu? – ciemność. Ale widzę też sypialnię z baśniowego perskiego pałacu,
łoże z baldachimem, zwiewne tkaniny zwisające z sufitu, dywany, poduszki, czuję
zapach orientalnych olejków, kadzideł, słyszę cichą muzykę wygrywaną na
egzotycznych instrumentach. Myślę o Pani jako Szeherezadzie, która opowiada
swojemu sułtanowi co wieczór tę samą historię, uwodzi go opowiadaniem o sobie,
snuje opowieść o życiu, która się nie kończy, więc codziennie można podejmować
ten sam temat, ciągle od nowa, czytać życie jak księgę i – dodam – zapisywać je
jak księgę – odraczając tym samym wyrok śmierci, ratując siebie, zyskując
miłość i życie. Czy można chcieć więcej? Można otrzymać więcej? To wszystko
widzę, kiedy czytam tych kilka wersów. Czy to miała Pani na myśli, nazywając
ten poemat widowiskiem słowno-muzycznym?
I ten związek między miłością i
powstawaniem wierszy, niczym poczętych dzieci. Słowo stające się ciałem,
wcielane przez poetę w akcie miłosnym – bo bez
miłości/ rwie się piosenka. To może
nieczęsta dziś koncepcja, ale ja myślę o tym właśnie tak jak Pani, że – źródliska są tam. Było, jest więcej
takich, którzy uważają podobnie, którzy tak to czują, w ten sposób tego
doświadczają. Na szczęście.
Dużo tu dialogów – z innymi poetami,
bliskimi – żywymi i zmarłymi, synem, Ukochanym. Trochę włączam się do tej
rozmowy przez lekturę i tę odpowiedź, prawda? Bo po co czytać, jak nie można
odpowiedzieć. W każdym razie wolę tak, tak lubię.
To na razie tyle.
Serdecznie Panią pozdrawiam i do
następnego razu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz