poniedziałek, 16 marca 2015

Eda Ostrowska "Ptak w tak-taku" 2013

Ucałuj – taką prośbą kończy Pani wstęp do Ptaka w tak-taku. Pewnie dlatego nie umiem tego czytać inaczej niż jako poematu miłosnego, poetyckiego listu do kochanka. Może jeszcze z powodu rozsypanych tu i ówdzie „rekwizytów” konwencjonalnie przynależnych poezji erotycznej – a to księżyc, a to noc, bal, czerwony kwiat, jabłko, wino, grzech – choć tu zupełnie nietypowo użytych, więc też nie zawsze widocznych w pierwszej lekturze. Ale są. Jest to też testament – chyba nie tylko dla syna. Więc Eros i Tanatos w kolejnej odsłonie.






Lubię czytać te wiersze, i wcześniejsze, jako mistyczną poezję, oblubieńczą, gdzie to, co duchowe, święte, doświadczane jest poprzez cielesne, łączy się z tym, co erotyczne. Intryguje mnie zwłaszcza połączenie wysokiego w gruncie tematu – doświadczenia religijnego (czyż nie?) – z niskim językiem, nie stroniącym od obsceny. To wydaje mi się bardzo świeże, nowoczesne, żywe. Pewnie trzeba by to nazwać chwytem artystycznym, ale trudno jest mi pozbyć się wrażenia, że w samym tym określeniu jest coś z wyrachowania, w każdym razie nie umiem uniknąć tego negatywnego odcienia, dlatego niechętnie i ostrożnie używam jednak powyższego sformułowania.

Kiedy czytam: tysiąc i jedną noc/ nie spałam (…), to widzę współczesną kobietę pochyloną nad klawiaturą komputera, zmagającą się z zapisywaniem swojego doświadczenia, dramatu życia, która wiersze wskrzeszała/ z martwych/ co czwarty/ grzechu warty/ reszta bękarty. Jest noc – która to już z rzędu? – ciemność. Ale widzę też sypialnię z baśniowego perskiego pałacu, łoże z baldachimem, zwiewne tkaniny zwisające z sufitu, dywany, poduszki, czuję zapach orientalnych olejków, kadzideł, słyszę cichą muzykę wygrywaną na egzotycznych instrumentach. Myślę o Pani jako Szeherezadzie, która opowiada swojemu sułtanowi co wieczór tę samą historię, uwodzi go opowiadaniem o sobie, snuje opowieść o życiu, która się nie kończy, więc codziennie można podejmować ten sam temat, ciągle od nowa, czytać życie jak księgę i – dodam – zapisywać je jak księgę – odraczając tym samym wyrok śmierci, ratując siebie, zyskując miłość i życie. Czy można chcieć więcej? Można otrzymać więcej? To wszystko widzę, kiedy czytam tych kilka wersów. Czy to miała Pani na myśli, nazywając ten poemat widowiskiem słowno-muzycznym?

I ten związek między miłością i powstawaniem wierszy, niczym poczętych dzieci. Słowo stające się ciałem, wcielane przez poetę w akcie miłosnym – bo bez miłości/ rwie się piosenka. To może nieczęsta dziś koncepcja, ale ja myślę o tym właśnie tak jak Pani, że – źródliska są tam. Było, jest więcej takich, którzy uważają podobnie, którzy tak to czują, w ten sposób tego doświadczają. Na szczęście.

Dużo tu dialogów – z innymi poetami, bliskimi – żywymi i zmarłymi, synem, Ukochanym. Trochę włączam się do tej rozmowy przez lekturę i tę odpowiedź, prawda? Bo po co czytać, jak nie można odpowiedzieć. W każdym razie wolę tak, tak lubię.

To na razie tyle.

Serdecznie Panią pozdrawiam i do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz